Sytuacja zdarzyła się kilka dni temu na zaprzyjaźnionym lotnisku. Nie byłem świadkiem, ale opisało mi ją kilku kolegów będacych na miejscu.
Doświadczony pilot, instruktor z wieloletnim stażem startował swoim prywatnym szybowcem za wyciągarką. Tuż po rozpoczęciu rozbiegu, prawe skrzydło szybowca opadło i dotknęło ziemi. Pilot nie wyczepił się ani nie reagował lotkami. Szybowiec zaczął robić cyrkiel i w tym samym momencie oderwał się od ziemi. Gwałtownie się wzniósł, pogłębiając przechylenie któremu pilot nie był w już stanie przeciwdziałać. Szybowiec znalazł się ok 20m nad ziemią w pozycji nożowej. Wyciągarkowy nie przerwał ciągu, a pilot się nie wyczepił. Kto wie, może to uratowało mu życie. Po chwili, cały czas na ciągu od liny udało mu się zmniejszyć przechylenie i wyczepić się. Wyrównał jakimś cudem lot i wylądował z prostej. Szybowiec i pilot bez szwanku, obserwatorzy na kwadracie w stanie przedzawałowym.
Po otrząśnięciu z szoku pilot stwierdził, że aż do momentu oderwania i pogłębienia przechylenia nie zauważył opadnięcia skrzydła.