W sumie trudno się nie zgodzić, ze jest różnica miedzy 300 a 3000 ciągów (od strony bębna).
Jest tez aspekt motywacji - wyciągarkowy mając x PLN od ciągu będzie się starał ich wykonać jak najwięcej,
wiec i machina piekielna będzie sprawna i lina szybko zapleciona, jeże rozplatane...
Z drugiej strony sznurka patrząc, jeśli w klubie jest niewielu wyciagarkowych, z ograniczonym czasem,
których nie kusi zarobek (często nie w żywej gotowce a "do odlatania") to się można podenerwować,
ze wyciagarkowego nie ma, a tu kumulusy jak bambusy.
A jak pilot tez niezbyt pachnie groszem, to i te 5 PLN na start wolałby zaoszczędzić zapewne.
Z UX jestem się w stanie zgodzić, bo od dłuższego już czasu podpatruje (i uczestniczę) w życiu niepostPRLowskiego klubu na zgniłym zachodzie.
I nie da się wszystkiego przełożyć wprost bez zrozumienia w różnicy działania takich stowarzyszeń.
Nie mam zamiaru wychwalać organizacji w enerdeefie (bo jednak kilka rzeczy u nas jest lepiej zorganizowanych),
ale opisze jak to jest tu zorganizowane:
1. Latanie jest tylko w weekendy i dni wolne
2. Nie ma "podstawówki" takiej jak u nas - średnio uczniowie robią po 2-3 loty na dzień lotny,
ale nie są to tylko loty po kręgu - jak jest termika, to lata i 1-2h.
3. W dniu lotnym są potrzebne co najmniej 2 osoby funkcyjne: Kierownik Lotów (niekoniecznie instruktor) i wyciagarkowy.
Każdy deklaruje, czy chce pełnić służbę cały dzień, czy po pól dniówki i na tej podstawie tworzy się listę na pół sezonu, kto i kiedy
pełni jaka funkcje (zawsze można się zamienić). Jeśli akurat pada - przychodzisz, pomarudzisz na pogodę i fajrant.
4. Program szkolenia jest tak skonstruowany, ze po wylaszowaniu pierwszej solówki, aby przejść na następne (lepsze) typy,
trzeba zrobić uprawienia wyciagarkowe = liczba wyciagarkowych jest niewiele mniejsza od latających
Z pewnością te punkty nie wyczerpują całości zagadnienia, ale system sprawdza się w ten sposób,
ze nie ma problemow z dostępnością wyciagarkowych. A i odpowiednia praktyka jest zachowana.
Jak juz przy praktyce i doświadczeniu.
Od zawsze mnie straszono, ze praca na wyciągarce to "fucking rocket science", trzeba być superbohaterem, żeby to ogarnąć,
jeden fałszywy ruch i kila mogiła.
Nie twierdze, ze każdy ma talent i będzie każdy ciąg robił perfekcyjnie. Jak zwykle są lepsi, gorsi i są utalentowani.
Ale nie taki diabeł straszny (choć na TURze nie próbowałem).
Ciągnął mnie 17latek tak samo dobrze, jak 60+ latek z dużo większym doświadczeniem.
I były to ponadprzeciętnie dobre ciągi. Ale to może przypadek.
Ad rem, żebym nie polazł w maliny:
Wymagania:
- 16 lat
- samodzielne starty za wyciagarka
- 50 ciągów z instruktorem wyciagarkowym (nie pomne jakie instr. wyciagarkowy musi mieć warunki)
- 50 ciągów pod nadzorem wyciagarkowego zwykłego
- razem 100 ciągów w okresie nie krótszym niż 10 dni lotnych, z rożnymi typami szybowców i w rożnych warunkach pogodowych
- sprawdzenie przez lokalnie wyznaczonego egzaminatora wyciagarkowego (w obrębie klubu)
Tyle.
Moim zdaniem, wszystko zależy od struktury (finansowej) klubu i organizacji latania.
Jeśli latanie ma być organizowane w każdy nadający się dzień, z nieprzewidywalna liczba lotników,
jeśli jest typowa podstawówka - "etatowy" wyciagarkowy (szczególnie w opcji "na telefon") jest pożądany.
Jeśli dążymy do minimalizacji kosztów i stawiamy na "klubowosc" - każdy pilot powinien umieć się zachować na drugim końcu sznurka.
W tym drugim przypadku chciałbym podkrescic "klubowosc".
pozdr
Dino