Pw-5 jak każdy typ szybowca ma swoje zalety i wady.
Pod wiatr faktycznie idzie nie za bardzo, jeżeli wiatr jest słaby to PW-5 dostaje jakby nowe życie.
Nie przeszkadza to jednak latać na fali, oczywiście pamiętając o tym co napisałem powyżej.
Początkowo widząc PW-5 udającą się na start na falę Czesi robili głupie miny, teraz jednak stali bywalcy nie wykazują aż takiego zdziwienia.
Przy większych prędkościach niestety PW-5 mocno tonie, co nie przeszkadza mi latać w dużych duszeniach po 150km/h i więcej.
Juniora ciężko pogonić np. na dolocie, trymer i drążek do przodu, a powyżej 160 km/h nie za bardzo chce iść.
W PW-5 to nie problem, trochę bardziej drążek do przodu i już mamy 200 km/h.
Niestety dużą wadą do lotów szkolnych za wyciągarką jest pewna właściwość PW-5, zrobi dokładnie to co pilot zadecyduje na drążku.
Junior wystartuje praktycznie sam, co niestety nie uda się w tym szybowcu.
Nie pociągniesz, to dojedziesz do wyciągarki. Pociągniesz za mocno, to zrobisz świecę.
Nie jest to wadą dla wlatanych w ten typ, natomiast przy laszowaniu nawet dla doświadczonych pilotów jest to pewien problem.
W związku z tą specyficzną właściwością, niestety było kilka wypadków przy starcie za wyciągarką.
Zalecam dla laszujących pierwsze starty za samolotem.
Na linie tekstylnej chwilę po oderwaniu od ziemi Pw-5 nabiera dużej prędkości, jakby wystrzelona z procy.
Nie da się tego opanować natychmiast, trzeba przez cały ciąg redukować prędkość płynnie.
Jeden eksperyment w którym próbowałem zbliżyć się do książkowych prędkości, skończył się postawieniem szybowca w świecę i strzeleniem bezpieccznika na linie na 30m. Sekundę dłużej zawahania w oddaniu drążka skończyłoby się zwaleniem na skrzydło i kolejnym wypadkiem.
Kolejnym aspektem startu jest walenie tylnym pomocniczym kółeczkiem ogonowym o ziemię.
Z reguły jest to dwa uderzenia, przy dużej wprawie udaje się zredukować do jednego. Bez uderzenia start odbywa się bardzo ..... rzadko.
PW-5 w wersji B1 ma jeszcze jedną uciążliwość, przy końcu ciągu zaczyna holendrować. Próby opanowania powodują tylko jeszcze zwiększenie wahań, więc lepiej po prostu przeczekać, choć nie jest to przyjemne.
W wersji ze Świdnika tego rodzaju przypadłość nie występuje. Zauważyłem też dobre wyregulowanie zaczepu TOST, bardzo często następowało wyczepienie liny niemal w momencie gdy sięga się do wyczepu. Niestety samowyczep przynajmniej w naszych Jantarach działa dużo gorzej powodując wyczepianie się szybowca na pełnym ciągu, co jest szczególnie uciążliwe dla wyciągarkowych na wyciągarkach ze stalową liną.
Za samolotem przy normalnej prędkości holowania robią się znacznie twardsze lotki, a dodatkowo trzeba trochę poczekać na reakcję.
Żeby temu zapobiec można zmniejszyć prędkość holowania, ale wtedy Pw-5 zachowuje się jak myśliwiec na małych prędkościach.
Dla mnie taki sposób holowania niezbyt odpowiada, dodatkowo przy locie w silnych turbulencjach mogłoby robić się niebezpiecznie.
PW-5 jest znacznie delikatniejszą konstrukcją od Juniora. To co uchodzi praktycznie bez konsekwencji w Juniorze, to w PW-5 kończy się naprawą.
Uderzenie w osłonę lotki: Junior -zdarty lakier, Pw-5 -naprawa.
Chwila nieuwagi przy wkładaniu/wyjmowaniu skrzydeł -klejenie skrzynki w kadłubie.
Zbyt częste i intensywne akrobacje - wgnioty na skrzydłach i luzy na połączeniu skrzydło/kadłub.
PW-5 jest szybowcem lubiącym mimo wszystko nieco większą prędkość.
To co zrobię z minimalną prędkością na żaglu Piratem, to nigdy nawet przez myśl nie przeszło mi próbować PW-5.
Przy lądowaniu też wolę mieć co najmniej 10-15 km większą prędkość niż w Juniorze, w czwartym zakręcie i na prostej często zdarza mi się nie żałować i dużo więcej.
Pw-5 można robić ciasne zakręty, po prostu pięknie to wychodzi. Szybko do lądowania, żaden problem.
Chcesz zbić wysokość, to też żaden kłopot- ślizg i większa prędkość, i gotowe.
Korkociągi z ciężkim pilotem -zapomnij, nie chce wykonać nawet 1/2 zwitki. Z lekkim pilotem wychodzą poprawne.
Kabina wygodna, stosunkowo obszerna z niezłą wentylacją i dobrą widocznością.
Doskwiera tylko brak praktycznie bagażnika.
Przy wybieraniu się na przelot bagaż trzeba upchać obok i z tyłu za sobą.
Zasięg niestety mniejszy od Cobry, czy Jantara.
Na kręgu raczej nie należy oddalać się zbytnio od lotniska.
Na ten aspekt warto zwrócić uwagę przy laszowaniu pilotom długo nie latającym na "rowerach".
Zdarzyło mi się raz lecieć w parze Z LS-4 i w specyficznych warunkach z małym wiatrem czołowym na przeskoku rzędu kilkunastu km straciłem do niego ok. 150-200m wysokości. Więc są dni że nie tak łatwo dołożyć PW-5, nawet lepszym szybowcem.
Dodatkowo można się wkręcić w centrum komina i dołożyć szczególnie szybowcom z wodą.
Zauważyłem też że przy silnych kominach lecąc do 90km/h mimo pełnych wychyleń steru kierunku i lotek nie da się zakręcić do centrum komina, wręcz odwrotnie jest się z niego wypychanym. Dopiero po przeleceniu centrum komina następuje gwałtowny zakręt, w związku z tym trzeba być czujnym aby się nie pogubić. Taka sytuacja jak do tej pory w przeważającej większości zdarzała mi się na zachodzie Polski, z prostej przyczyny- tam są po prostu z reguły silniejsze warunki termiczne.
Lądowanie w polu w wysokiej uprawie - w większości urwane usterzenie.
Pirat w zbożu po piersi- żadnych uszkodzeń.
Pw-5 ląduje się albo w zaoranym, albo w rzadkiej uprawie wysokości max 30cm.
Stąd większość moich pól tym szybowcem odbywało się znad przeszkód na podejściu- wysokie drzewa, linie wysokiego napięcia, niezbyt długie pola.
Do rzadkości należy pole z czystym podejściem.
Aż dziw bierze że amortyzacja podwozia za pomocą krążków gumowych powoduje, że PW-5 nie rozpada się przy dość gwałtownych przyziemieniach.
Kółko podwozia jest też stosunkowo wysokie. W polu w którym PW-5 sobie radzi, w Astirze byłaby duża szansa wyłamania klapek podwozia.
Nie jestem pilnym obserwatorem różnic w osiągach szybowców, stąd moje opinie mogą być bardzo subiektywne.
Pamiętając o kilku mankamentach PW-5 jest jednak przyjemnym pilotażowo szybowcem, nadającym się też do szkolenia.