@ecc
Adam, nie mogę się z Tobą zgodzić.
W Twoim poście widzę trzy zasadnicze tezy:
1. nie da się wskazać podstawowego beneficjenta zwiększonego dopływu środków
2. pojawienie się finansów doprowadzi do podziału środowiska
3. szybownictwo jest dla widza nudne, podobnie jak F1.
Pomijam prowokacyjne pytanie jak medialność ma się przełożyć na pieniądze. To oczywiste, bo w ślad za mediami przychodzą duże (naprawdę duże) pieniądze od firm, które w różnym wymiarze w tych mediach muszą być obecne.
1. Dla kogo?
Piszesz, że lubisz przewidywać. Ja również. I w mojej ocenie sytuacja w jakiej się znajdujemy jest zła, by nie rzec dramatyczna. AP w dotychczasowej postaci przestaje istnieć i jak sam zauważyłeś, nie ma realnej siły która może być dalszym motorem dla rozwoju dyscypliny. Lokalne kluby są zdominowane przez różnego rodzaju układy i grupy interesów. Istnieje realne zagrożenie że słabsze klubu przestaną fizycznie istnieć.
Oznaczać to może w najgorszym scenariuszu, likwidację kolejnych - i tak już nielicznych - lotnisk.
Nawet mocne kluby, cierpią na chroniczny brak funduszy na inwestycje. 90% sprzętu klubowego to piraty i juniory (choć tych ostatnich bym się nie czepiał). Zniknęły już Wilgi i Jaki, a w zamian ... pojawiają się równie wysłużone samoloty z zachodu. Nie ma środków na zakup ekonomicznych, ale i drogich ultralajtów, nie ma inwestycji w nowoczesne wyciągarki, w momencie odcięcia środków z dotacji unijnych, utrzymanie nawet istniejącej infrastruktury to będzie mrzonka. Rosnące ceny w aeroklubach, ograniczają coraz bardziej dostęp do latania.
Ergo, sponsorzy IMHO to nie w tylko refundacja kosztów wpisowego czy holi, ale przede wszystkim inwestycje w nowoczesny sprzęt, modernizację bazy i dopiero w trzeciej kolejności - dotacje zawodnicze.
2. Rozwarstwienie.
Środowisko już jest podzielone, sam to przyznałeś. Podziały wynikają nie tylko z nierównego dostępu do środków, ale przede wszystkim z braku jasnej wizji. I nie ma to nic wspólnego z finansami.
Natomiast - nawet - jeśli powstałoby kilka federacji, to w konkurencji nie widzę nic zdrożnego. Zawodnicy zajęliby się sportem, koledzy z zasobniejszym portfelem inwestycjami w hiperorchidee, zaś kluby - tym co najważniejsze, czyli pracą z młodzieżą (w sensie lotniczym, niekoniecznie wiekowym).
Od dawna twierdzę, że obecny system jest niewydolny i wcześniej czy później wymusi powstanie normalnych, małych klubów dla entuzjastów i prywatnych ośrodków szkolenia dla ludzi gotowych zapłacić za usługę. Uzupełnieniem mogłaby być federacja czysto sportowa. Nie widzę powodu, dla których te trzy grupy nie mogłyby współpracować, zaś katalizatorem takiej współpracy mógłby być sponsor, zapewniający dopływ gotówki i współpracujące federacje dystrybuujące owe środki ... in spe.
3. Widowiskowość kilku wybranych dyscyplin versus pieniądze. Na przykładach.
Żeglarstwo.
To nie są kilkugodzinne loty. To są często wielodniowe etapy przez oceany, a jednak da się robić z tego bardzo żywiołowe relacje. I są sponsorzy wykładający miliony dolarów, żeby ich logo znalazło się na żaglu czy burcie jachtu, którego całymi dniami nikt nie ogląda. Dlaczego? Ponieważ firmy mają "misje społeczne" do spełniania (kto siedzi trochę w marketingu, wie o czym mowa i co się za tym kryje). Zaś tysiące widzów w porcie i miliony przed telewizorami rejestrują, że oto firma odzieżowa, bank, czy koncern motoryzacyjny jest bardzo EkoFriendly, Sporty, a jej głównym działaniem jest w zasadzie promocja zdrowego trybu życia.
Tyle, że oprócz regat o Puchar Ameryki, jest masa niewielkich imprez rozgrywanych w trybie Match Racing, co jest w zasadzie jest odpowiednikiem naszego Grand Prix. Szybko, krótko, zwięźle, blisko publiczności i widowiskowo.
Zauważ, że kilka lat temu, ta dyscyplina w mediach praktycznie nie istniała. A teraz producent kosmetyków ma nawet swoją klasę żeglarską dla maluchów i cykl regat dla najmłodszych. To z nich wyrosną przyszli Kusznierewicze, Jabłońscy, Miarczyńscy. A może nowy Paszke, Armiński czy Gutkowski?
Skoki narciarskie?
Idealny przykład. Uprawiają jednostki, pasjonują się tysiące. Przyczyna? Mamy deficyt sukcesów, a w tej dyscyplinie zostaje zaspokojona potrzeba Polaków posiadania idoli, poczucia że jesteśmy w czymś najlepsi na świecie. Widzisz już podobieństwo? Żeby nie wymieniać teraz kilkudziesięciu nazwisk... : Sebastian Kawa, Zbyszek Nieradka, Janusz Centka, oraz wielu naszych topowych zawodników.
I nie wymigasz się, bo tak się składa, że w tym towarzystwie również Ty miałbyś ogromną rolę do odegrania.
Że skoki odbywają się widowiskowo i w kilka sekund? Gwarantuję, że większość dolotów będzie można pokazać jeszcze bardziej spektakularnie.
A w razie czego, na pokaz jest akrobacja szybowcowa.
Żużel.
Tłumy z rozdziawionymi ustami patrzą jak kilku gości gania się w kółko. Co ciekawe, żużel jest jeszcze lepszą egzemplifikacją mojej tezy o głodzie sukcesów. Zauważ, w ilu krajach ta dyscyplina jest popularna - 6? 8? Ale Polacy są światową czołówką. Jakieś podobieństwo z szybownictwem?
Żużla (w przeciwieństwie do żeglarstwa) nie sponsorują światowi giganci. Oto dyscyplina na której wypłynęło na czołówki gazet kilka krajowych firm. Betard, Falubaz, Unibax.. o PGE nie wspomnę.
F1. Osobna kategoria, ale skąd tu są takie pieniądze to akurat oczywiste.
Możemy czekać z założonymi rękami, aż społeczeństwo się wzbogaci na tyle, żeby kolejne jednostki mogły dołączać do elitarnego grona szybowników, wychodząc z założenia, że lotnictwo w całej swojej rozciągłości, to sport dla ludzi z pieniędzmi.
Możemy też kreować wizerunek szybownictwa, jako sportu dostępnego niemal dla każdego, a wykorzystując dotychczasowe doświadczenie, umiejętności naszych Mistrzów, oraz estymę jaką cieszą się lotnicy, doprowadzić do sytuacji gdy to sponsorzy będą zabiegali o miejsca reklamowe na szybowcach, przyczepach i koszulkach.
Nie jest to zadanie łatwe i nie jest to cel na "za rok". Jednak w jakimś zakresie realne.
Podsumowując. Medialność jest potrzebna, ponieważ za tym idą sponsorzy, a ci są niezbędni, jeśli chcemy utrzymać i (przede wszystkim) rozwijać całą dyscyplinę.
PS.
Polska specjalność to narzekanie. Nie da się, a po co... Akurat Adama uważam za człowieka który więcej robi niż gada, więc trochę dziwnie mi się czytało tą opinię.
Moi koledzy z KSS pokazują na codzień, że można działać niestandardowo, inaczej niż się do tego przyzwyczailiśmy, bez pytania "a po co". Stawiam dolary przeciwko orzechom, że za jakiś czas będziemy organizacją która udowodni niedowiarkom, że ten sport może być medialny i może przyciągać sponsorów. Przykład PSS nas inspiruje